Puls rynku
2012-08-17 15:25 | Gwałtowne skoki i przerwana stagnacja |
Raporty tygodniowe |
Gwałtowne skoki
Poniedziałek 13 sierpnia rozpoczął się dla pary EUR/USD na poziomie 1,2280. Bardzo ubogie kalendarium makroekonomiczne sugerowało, że będzie to leniwy poniedziałek i dalsza konsolidacja pomiędzy 1,2260 a 1,23. Tymczasem okazało się, że kurs systematycznie rósł przez całą sesję, by osiągnąć dzienne maksimum na poziomie 1,2372. To prawda, że opublikowany tego dnia odczyt na temat PKB Grecji okazał się lepszy od prognoz, ale „ujemny wzrost” gospodarczy na poziomie -6,2% to wciąż żadna rewelacja i pocieszenie. Mogło być raczej tak, że część uczestników rynku grała pod ewentualne działania Fed, tj. QE3.
Poniedziałkowy wieczór przyniósł korektę sięgającą połowy dziennego wzrostu, po czym wykres znów zaczął piąć się w górę. Wtorek rozpoczął się więc w okolicach 1,2360, jednak poranne wzbicie się ponad poniedziałkowe wierzchołki okazało się przedwczesne i wykres zszedł do nocnych dołków, tj. linii 1,2350, a nawet niżej. Inwestorom zabrakło zapału, szczególnie, że mocno rozczarował indeks ZEW (-25,5 pkt., podczas gdy liczono na utrzymanie się dotychczasowego poziomu -19,6 pkt.), zaś dynamika produkcji przemysłowej w strefie euro okazała się tylko minimalnie lepsza od prognozy i wciąż ujemna. Dane z USA wypadły dobrze (sprzedaż detaliczna wzrosła o 0,8% m/m, gdy poprzedni wynik to -0,4% m/m), ale nie rozbudziło to wystarczająco chęci do ryzykowania. Stąd też następnych kilkanaście godzin upłynęło w konsolidacji pomiędzy 1,2315 a 1,2342.
W środę charakterystyczne było nagłe osunięcie się wykresu EUR/USD po godzinie 10:00. Spadek sięgnął linii 1,2275. Rynki obiegła m.in. plotka o tym, że to szwajcarski bank centralny sprzedał sporą ilość euro, pojawiła się też hipoteza o masowym zamknięciu pozycji na znaczącym poziomie 1,2330. Dane makroekonomiczne z USA pojawiły się znacznie później. Bardzo rozczarował indeks NY Empire State (-5,85 pkt., spodziewano się 6,5 pkt. po ostatnim wyniku 7,39 pkt.). Produkcja przemysłowa (wzrost o 0,6% m/m) okazała się sporo lepsza od rezultatu za czerwiec (0,1% m/m), ale tylko minimalnie przekroczyła prognozę. Inflacja CPI w USA za lipiec (1,4% r/r) wypadła niżej od prognozy (1,6% r/r) i poprzedniego odczytu (1,7% r/r). Ostatecznie dane te można uznać za niejednoznaczne.
W czwartek po godzinie 14:00 zaczęło się kolejne uderzenie kupujących. W ciągu trzech godzin wykres zbliżył się do linii 1,2370, choć później sytuacja ustabilizowała się nieco niżej, w okolicach 1,2355. Zbiegło się to w czasie z publikacją danych makroekonomicznych z USA, ale nie jest jasne, czy była to reakcja na te właśnie odczyty – a jeśli tak, to trudno uznać ją za racjonalną. Owszem, liczba wydanych w lipcu pozwoleń na budowę domów okazała się wyższa od poprzedniego wyniku, ale np. liczba rozpoczętych budów zmniejszyła się. Tygodniowa liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych również nieco wzrosła, co nie jest dobrym sygnałem. Wydaje się, że rynek znajduje się w stanie pewnego rozchwiania – inwestorzy nie są pewni, czy dane są (w ogólności) kiepskie czy niezłe, a co więcej, jak na jedne lub drugie reagować. Ostatecznie w piątek 17 sierpnia mogliśmy obserwować spore wahania kursu (pomiędzy 1,2343 a 1,2380), przy czym próba wyjścia ponad 1,2375 jak na razie nie została uwieńczona powodzeniem. Po godzinie 15:00 wykres oscylował w okolicy 1,2350, a rynki obiegła pogłoska, że Angela Merkel gotowa jest poluzować warunki bailoutu dla Grecji. Wiadomość taką podała agencja Bloomberg, powołując się na dwóch niemieckich polityków – Willscha i Schaefflera. Pamiętajmy, że w następnym tygodniu co prawda kalendarz poniedziałkowy i wtorkowy są raczej puste, ale w środę zaczynają się wizyty premiera Grecji, Antonio Samarasa - najpierw u J.C. Junckera, szefa eurogrupy, a potem u kanclerz Niemiec i prezydenta Holandii.
Przerwana stagnacja
Od 10 sierpnia wykres EUR/PLN znajdował się w kanale pomiędzy 4,07 a 4,10. Przez większość czasu konsolidacja była jeszcze węższa i kurs wynosił 4,08 z „kawałkiem”. Sytuacja była niejednoznaczna, a napływające sygnały wzajemnie się równoważyły. Dość podobnie działo się na parze USD/PLN, nawet jeśli zmienność była tu nieco większa. Tutaj konsolidacja koncentrowała się pomiędzy 3,30 a 3,33 (pomijając drobne i okazjonalne wychylenia wykresu).
Z jednej strony część danych makroekonomicznych z szerokiego rynku była słaba, z drugiej zaś np. w poniedziałek rentowności polskich obligacji spadały, takim rezultatem zakończył się również wtorek. Zyski z długotrwałego procesu umacniania się złotego zostały w dużej mierze zrealizowane w ciągu 2-3 dni po 6 sierpnia, a do tego coraz częściej słyszy się pesymistyczne prognozy dotyczące przyszłości polskiej gospodarki (nie zawsze są one wyrażane w postaci oficjalnych odczytów, ale niewątpliwie gracze śledzą wszelkie informacje). W poniedziałek np. media obiegła wypowiedź Andrzeja Raczko z zarządu NBP, który przyznał, że dotrą do nas kłopoty strefy euro i gospodarki światowej, a także, że nastąpi spadek inwestycji publicznych.
Inflacja, której odczyt opublikowano we wtorek, okazała się niższa od przewidywanej (4% r/r wobec prognozy 4,2% r/r), co (w dalszej, rzecz jasna, perspektywie) wspierać może RPP w kierunku decyzji o obniżce stóp procentowych.
Dopiero w czwartek po godzinie 10:00, w odpowiedzi na skok eurodolara, udało się przełamać marazm. Złoty umocnił się w stosunku do euro aż do poziomu 4,0475, w przypadku USD/PLN notowania spadły do 3,2722. W obu przypadkach nie udało się jednak przejść przebić trwale wsparć i piątek przyniósł osłabianie się naszej waluty. Z jednej strony ma to uzasadnienie techniczne, bo na obu parach wciąż wyróżnić modna trend wzrostowy rozpoczynający się 6 sierpnia (co prawda teraz już osłabiony, bo wsparty jedynie na dołku z wczoraj), z drugiej natomiast może być to skutek zamykania pozycji przed weekendem oraz zwykła korekta po nagłym spadku. Po godzinie 15:00 na EUR/PLN notowany jest już kurs 4,0740, zaś na USD/PLN mamy 3,2975.