Puls rynku
2017-07-20 20:28 | Badania górnej strefy |
Raporty codzienne |
Co powiedział Draghi?
Mario Draghi w zasadzie nie przemówił głosem monetarnego jastrzębia. Nie ogłosił przecież podwyżki stóp, zamknięcia operacji QE czy czegokolwiek takiego. Na razie parametry polityki pieniężnej EBC pozostają takie jak były.
Mało tego, o ile QE na pewno prowadzone będzie do końca roku, o tyle nie oznacza to, że później z całą pewnością zostanie ucięte. Bank wciąż dopuszcza myśl o ewentualnej kontynuacji programu, jeśli tylko inflacja będzie niska. Co więcej, nawet po zamknięciu luzowania ilościowego utrzymane zostaną niskie stopy procentowe (obecnie depozytowa to -0,4 proc., refinansowa 0 proc.).
Z drugiej strony, Draghi potwierdził, że "jesienią" (cudzysłów stąd, że termin nie został bliżej sprecyzowany) EBC zacznie dyskutować nad możliwością wyjścia z QE. Czy też po prostu – nad przyszłością programu.
I już to wystarczyło. To nic, że Fed dwa razy w tym roku podniósł stopy i teoretycznie wciąż dopuszcza możliwość trzeciego ruchu przed końcem grudnia, jak też i rozważa zacieśnianie bilansu. To wszystko rynek albo ma już wycenione (no cóż, wykonane ruchy na pewno straciły swą moc...), albo w to nie dowierza (np. w trzecią podwyżkę). U progu tego roku dolar już miał swoją chwilę, główna para schodziła poniżej 1,04. Dziś wieczorem widzimy 1,1630-40. Tak, do takich poziomów dobiła para na fali euforii po wystąpieniu Draghiego. Jesteśmy już wyżej niż 3 maja 2016. To nie taka banalna sprawa. Wtedy konsolidacja, ciągnąca się niemal od początku 2015, zawróciła – i przez kolejne pół roku szliśmy na południe.
Czy teraz też tak będzie? Oczywiście możemy dobić jeszcze do 1,17, jak w roku 2015, ale to już niuanse. Pytanie – co dalej? Przez pewien czas piłka będzie po stronie decydentów z FOMC. Jeśli dalej będą hamletyzować, a dane z USA prezentować będą się "tak sobie", to rzeczywiście możemy zobaczyć przełamanie konsolidacji i wyjście w kierunku 1,20. Po drodze może wystąpić korekta, ale raczej bardzo skromna, np. do 1,13 – 1,1350 – szczególnie jeżeli EBC rzeczywiście powie coś o zamknięciu QE. Zwłaszcza gdy nastąpi to wczesną jesienią, a nie późną.
W innym scenariuszu – w którym FOMC bierze się w garść i przybiera pozę jastrzębią, a EBC nie kwapi się do konkretnych słów i działań – dolar może coś odzyskać. Ale to znów może być jedynie korekta, tyle że głębsza – np. do 1,10 – 1,11, gdzie za parę tygodni będzie podstawowa linia wzrostowa, prowadzona po dołkach ze stycznia, marca i kwietnia (i trochę już zapomniana).
Wszystko to, co widzimy, może się zdawać trochę dziwne, ale historycznie zdarzało się, że dolar w cyklu podwyżek stóp procentowych tracił, albo też zyskiwał jeszcze przed rozpoczęciem cyklu lub na jego początku.
Co ciekawe, osłabił się dziś funt – np. GBP/USD przeszedł z 1,3030 w rejon 1,2930 (teraz jest trochę wyżej), a GBP/EUR z 1,1320 do 1,1140. To o tyle ciekawe, że odczyt dynamiki sprzedaży detalicznej za czerwiec był niezły: +0,6 proc. m/m oraz +2,9 proc. r/r, gdy oczekiwano +0,4 proc. m/m oraz +2,6 proc. r/r.
Nasz złoty
Złoty silnie zyskał do dolara. Nic dziwnego, para dolar-złoty zwykle odbija wydarzenia z głównej pary. Tym sposobem USD/PLN zszedł do 3,6115 w minimach, teraz notuje nieco ponad 3,62.
Na euro-złotym zmiany nie były drastyczne. Generalnie wystąpienie Draghiego – albo raczej to, jak podziałało ono na EUR/USD – winno osłabić złotego. Mamy jednak 4,21. Ani to bardzo nisko, ani bardzo wysoko. Sytuacja jest stabilna. Wypada jednak być ostrożnym. Samo to, że we wrześniu EBC zacznie sobie debatować o QE, to niby mało – ale zawsze coś...
Funt jest poniżej 4,70 zł – złoty sporo tu zyskał, bo startowaliśmy dziś z poziomów wyższych niż 4,7540. Waluta brytyjska straciła mimo dobrych danych, wpływ na to mogła mieć polityka – Liam Fox, sekretarz skarbu, dopuścił bowiem myśl, że Wielka Brytania nie otrzyma porozumienia handlowego z UE po opuszczeniu unijnych struktur i stwierdził, że po prostu uda się to przetrwać. Najwyraźniej rynek nie jest tak pewien tego "przetrwania".