Puls rynku
2018-08-24 20:22 | Czy przemija postać świata? |
Raporty tygodniowe |
Co nadchodzi?
Patos musi być, oczywiście. Zresztą, może i jest on uzasadniony. Oto i czasy nastały nam takie, że mocarstwa zmierzają ku konfrontacji tego czy innego rodzaju. Tego czy innego - co oznacza, że nie musi to być jakaś bliżej nieokreślona wielka wojna, ale np. zaostrzona rywalizacja gospodarcza, wspierana wojnami hybrydowymi i "kolorowymi rewolucjami" w różnych pozornie pomniejszych, a w sumie newralgicznych punktach świata.
Donald Trump rozwinął fronty wojny handlowej, nakładając cła na rozmaite państwa konkurencyjne i sojusznicze. Dla przykładu, w tym tygodniu zaczął działać pakiet ceł na odcinku chińskim - mianowicie na kwotę 16 mld USD, obejmujący 284 kategorie produktowe. Chiny odpowiedziały ograniczeniami na analogicznym poziomie. Co prawda można się było tego spodziewać, bo obie strony już dawno temu zapowiedziały takie działania, ale zawsze warto mieć pewność, że zrealizowano to, co zaplanowano. Oczywiście gdzieś w tle jest też wizja rychłych rozmów na linii Waszyngton - Pekin, ale Trump ma i inne problemy. Przeciwnicy polityczni ochoczo wykorzystują mniej lub bardziej kompromitujące prezydenta zeznania takich osób jak były prawnik czy były szef sztabu wyborczego Trumpa - i nad Złotowłosym zawisło widmo impeachmentu, który miałby (według niektórych) katastrofalny wpływ na rynek akcji.
Był jeszcze wątek Turcji, w tym tygodniu nieco przyciszony z powodu parodniowego święta narodowego w tym kraju. Ale i tak temat jest żywy bądź też powróci, a 15 mld USD od Kataru może uchodzić raczej za protezę albo plaster na rany niż za całościowe rozwiązanie konfliktu. Zarówno USA, jak i Ankara są przy tym nastawione do siebie wzajemnie konfrontacyjnie.
Dziś mieliśmy wystąpienie Jerome Powella, szefa Fed, który otworzył spotkanie bankierów centralnych w Jackson Hole. To otwarcie uznano za gołębie, bo kwestia dalszych podwyżek stóp w USA została uzależniona od koniunktury gospodarczej. Oczywiście to oczywista oczywistość, że pozwolimy sobie na tak karkołomne sformułowanie - ale na rynku uznano, że Powell chciał ów fakt specjalnie podkreślić na okoliczność np. gorszych danych. A może po złości względem Trumpa, który ostatnio dość wyraźnie krytykował politykę Fed i wyrażał swoje rozczarowanie kierownictwem tej instytucji?
Koniec końców eurodolar pod koniec tygodnia jest na poziomie 1,1620 (mniej więcej), a zakreślił dziś nawet 1,1640. To kontynuacja fazy osłabiania dolara i umacniania euro, z którą mamy do czynienia od 16 sierpnia. Mniej więcej wtedy zaczęła trochę się uspokajać lira turecka. Nie, żeby para USD/TRY zeszła jakoś bardzo nisko - ale po naruszeniu 7 pkt w dniu 13 sierpnia potrzebna jej była korekta. I ta nastąpiła, kreślono nawet wartości niższe niż 6 pkt. Teraz mamy 6,04, parę dni upłynęło w konsolidacji przy "szóstce".
Na eurodolarze długoterminowa retrospektywa, ostatnie 10 lat, to trend w największej ogólności prodolarowy. Potwierdził się on wiosną tego roku, ale zakładaliśmy, że będą problemy z jego łatwą, prostą, klarowną kontynuacją. Co prawda sądziliśmy przez pewien czas, że już rejon 1,15 wystarczy jako wsparcie (tymczasem w końcu go rozbito, prowadząc kurs do 1,13), ale nadal można podejrzewać, że to już ostatnie, może przedostatnie zagranie w ramach tej tendecji. Chyba że... i tu można gdybać. Jeśli np. Turcja powróci jako problem naprawdę poważny, to w pierwszym rzędzie będzie to problem bardziej dla UE niż USA - i z powodu obaw o banki kredytujące Turcję, eurodolar winien spaść. Ale jeżeli Trump będzie mieć kłopoty czy wręcz straci urząd, to będzie to zapewne sygnał podmywający zaufanie do dolara. Można też myśleć w kontekście stóp w USA o takim scenariuszu: Fed wstępnie łagodzi przekaz, ale potem wraca na jastrzębie tory i właśnie to generuje pogłębione spadki pary, tj. wzmocnienie USD.
Technicznie patrząc, można połączyć liczne i stopniowo coraz niższe maksima z czerwca, lipca i sierpnia, by dostać linię spadkową, pro-dolarową. To prawda - ale gdyby ta linia pękła, to byłby to mocny sygnał za tym, iż trend generalny faktycznie traci na sile.
Na koniec: zaostrzyły się znów relacje z Koreą Północną. Donald Trump uważa np., że Mike Pompeo, sekretarz stanu, nie powinien teraz jeździć do Phenianiu. Chiny z powodu napiętych relacji z USA prawdopodobnie, zdaniem Trumpa, nie wspierają dostatecznie denuklearyzacji, a Korea łamie ustalenia.
Na złotym
Rada Polityki Pieniężnej stoi na stanowisku, iż kilka następnych kwartałów, czyli może nawet cały rok 2019, powinno upłynąć bez podwyżek (bez zmian) stóp. Są oczywiście głosy mówiące, iż w razie czego należałoby pomyśleć o zacieśnieniu lub złagodzeniu polityki, ale na razie to nie jest specjalnie istotne. Zresztą: to, że w zależności od sytuacji gospodarczej należy zmieniać politykę monetarną, to truizm.
Złoty najpierw sporo stracił w tym miesiącu. Na USD/PLN dobiliśmy nawet do ok. 3,84 - 15 sierpnia, nie inaczej. Potem jednak przyszła korekta, na rynkach wschodzących wyjrzało słońce. Wykres zszedł do 3,67 - 3,68 i to jest sensowny rejon wsparcia. Lokalnie, bo tak naprawdę nie byłoby zaskoczeniem obniżenie wykresu nawet do ok. 3,64, jak w końcówce lipca. O ile tylko eurodolar jeszcze trochę wzrośnie...
Na EUR/PLN mamy 4,2770. W połowie miesiąca kreślono 4,34 i potem wydarzenia potoczyły się z grubsza tak, jak na dolarze. Za lokalne wsparcie można uznać ok. 4,2670. Złoty zarabia w sumie od początku lipca, ale z kolei w ujęciu ośmiomiesięcznym, od początku roku, można się doszukiwać tendencji zwyżkowej.