Puls rynku
2015-05-29 18:11 | Eurodolarowe przygody z Atenami w tle |
Raporty tygodniowe |
Czas niskiego eurodolara
15 marca na eurodolarze notowano maksima rzędu 1,1465, ale już wkrótce – w poniedziałek 18 maja – zaczął się trend spadkowy. Jeśli zakładać, że wyznaczają go właśnie wspomniane szczyty oraz korekcyjne szczyty z 22 maja, w pobliżu 1,12 – to powstanie prosta (linia trendu). W takim układzie moglibyśmy rzec, że dziś została ona pokonana, a więc, że euro wraca do łask. Istotnie, minima z tego tygodnia to 1,0820, tymczasem dziś pod koniec dnia jesteśmy przy 1,10. Co wpływało na eurodolara negatywnie i obniżało jego wartość, a co ją podbiło?
Na pewno rynek niepokoił się doniesieniami z Grecji i ogólną atmosferą w tym kraju. Były różne sprzeczne komunikaty: z jednej strony minister spraw wewnętrznych Hellady stwierdził, że Grecja nie spłaci swoich długów w czerwcu, a z drugiej – rzecznik rządu zapewnił, że sprawy mają się ku lepszemu, negocjacje z wierzycielami są na dobrej drodze, zaś depozyty bankowe są bezpieczne. To z kolei skontrowali wierzyciele zachodni, w szczególności Christine Lagarde z MFW zapewniła, że kraje, które nie spłacają pożyczek zaciągniętych w Funduszu, nie mogą liczyć na dalsze finansowanie.
Za mocnym dolarem przemawiał sentyment ukształtowany na fali niedawnych wypowiedzi Janet Yellen, o tym, że jeszcze ten rok powinien przynieść podwyżkę stóp dla waluty USA. Dane amerykańskie z wtorku były przy tym relatywnie niezłe (choć nie rewelacyjne), a jako że trend był już ukształtowany i na horyzoncie majaczyła strefa 1,08 – 1,0820, to rynek poszedł w tę stronę.
Teraz widać korektę, ale nie bylibyśmy pewnie tego, czy to trwałe zjawisko, nawet jeśli linia, o której pisaliśmy wyżej, została pokonana. Grecy twierdzą, że do niedzieli osiągną porozumienie, ale wcale nie jest to coś przesądzonego. 5 czerwca to pierwsza transza spłaty. Równocześnie przyszły tydzień przyniesie liczne dane z USA: PMI i ISM dla przemysłu, zrewidowane dane o zamówieniach, ISM dla usług, zrewidowany PMI dla tego sektora, a w końcu – w piątek – słynne dane z rynku pracy, tzw. payrollsy. Jeśli doniesienia będą dobre, to będzie to potraktowane jako sygnał, że rację mieli przedstawiciele Fed, mówiący, że osłabienie gospodarcze z I kw. było tylko sezonowe. Jeżeli do tego dojdzie jakiś chaos okołogrecki, to dolar nabierze znów siły. W każdym razie opory to 1,1030 i okolica 1,1065-85, wyżej 1,1130-60. Wsparcia to 1,0865 i 1,0820.
Złoty ogólnie dość słaby
Krajowa waluta nie ma teraz zbyt wiele siły, choć końcówka tygodnia przyniosła lekkie umocnienie. Na EUR/PLN od 21 kwietnia mamy jednak trend zwyżkowy i do linii trendu jeszcze daleko, niedawne maksima to ponad 4,1540, obecnie jesteśmy trochę poniżej 4,11, linia przebiega przy wsparciu na 4,0760-70.
Na USD/PLN siły wytraca radykalnie stromy, krótkoterminowy trend zwyżkowy, biegnący od 15 maja. W sumie został już pokonany, teraz mamy 3,74, teoretycznie można myśleć nawet o 3,69. Powrót do dawnej tendencji spadkowej wymagałby jednak przejścia poniżej 3,60.
Dzisiejszy odczyt dynamiki krajowego PKB był – w relacji r/r – minimalnie lepszy od prognoz, ale pamiętajmy że w ubiegłym tygodniu sporo zaszkodziły złotemu mizerne dane o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej. W przyszłym tygodniu przewijać będą się klasyczne wątki: Grecja i globalne dane makro, ale poznamy też protokół z posiedzenia RPP. Rentowność polskich obligacji 10-letnich sytuuje się dość wysoko, co oznacza, że ich cena jest relatywnie mała, czyli popyt na nie – i na PLN – też nie jest przesadnie duży, niemniej poziomu 3 proc. rentowności jeszcze (trwale) nie przekroczono.