Puls rynku
2015-12-23 16:12 | Euro(bardziej)dolar |
Raporty codzienne |
Idziemy w dół
Rankiem sugerowaliśmy, że być może fala wzmocnienia euro na razie wyhamowała – i w związku z tym czeka nas powrót na południe, w stronę mocniejszego dolara. W rzeczy samej, tak się właśnie dzieje. Świeca dzienna jest (jak na razie, ale zapewne nie ulegnie to zmianie) czarna, czyli spadkowa, a kurs pary schodzi poniżej poziomu 1,09.
Nawet bez jakichkolwiek impulsów fundamentalnych nie byłoby to wielkim zaskoczeniem, jako że wcześniej mieliśmy trzy białe świece dzienne, a notowania podchodziły już w pobliże poziomu 1,10. Tym samym korekta była zrozumiała. Ale dodatkowo można np. zauważyć, że zamówienia na dobra trwałego użytku w USA (listopadowe) nie zmieniły się w porównaniu z październikiem (dynamika 0,0 proc.), choć zakładano spadek o 0,6 proc. m/m. To pewien akcent pro-dolarowy, nawet jeśli równocześnie dynamika zamówień na dobra bez środków transportu była minimalnie słabsza od założeń.
Dochody Amerykanów za listopad wzrosły o 0,3 proc., prognozowano ruch o 0,2 proc. (mowa o relacji m/m). Indeks Uniwersytetu Michigan przebił prognozę, dochodząc do 92,6 pkt (a nie tylko do 92 pkt). Z kolei sprzedaż nowych domów okazała się w listopadzie o 20 tys. większa niż w październiku, jakkolwiek wynik październikowy zrewidowano w dół – z 495 tys. do 470 tys.
Naturalnie 1,09 to psychologicznie (i nie tylko) dość mocne wsparcie. Jeśli nie zostanie przebite, to byki mogą poprowadzić ceny ponownie w górę, być może ku 1,10 czy nawet 1,1050-60. Mimo wszystko zakładamy, że ten ostatni poziom nie powinien zostać w najbliższym, a nawet dalszym (kilkutygodniowym) okresie przebity, zwłaszcza w sposób trwały. W każdym razie jeśli dane z USA będą niezłe, to rynek będzie powoli dyskontować kolejną podwyżkę stóp i umacniać dolara.
Co więcej, jeśli teraz 1,09 pęknie, to zaczniemy klarownie schodzić ku 1,08 – choć tam powinno nastąpić odbicie. Innymi słowy, nasz bazowy scenariusz to na razie konsolidacja w zakresie 1,08 – 1,1050-60.
Polski orzeł
Zakładaliśmy, że umocnienie złotego do dolara to zjawisko trochę spekulacyjne i niewspółmierne do sytuacji na głównej parze (nawet jeśli eurodolar przez parę dni szedł w górę). To znaczy: skala tego zjawiska była trochę zbyt duża, a tym bardziej "razić" mogło to, jak nisko spadł EUR/PLN (mimo mocnego euro na głównej parze).
Złoty jednak już płaci za te chwile ekstazy. O ile na EUR/PLN nasz orzeł trzyma się jeszcze w miarę mocno (tylko po prostu nie potrafi sprowadzić pary poniżej 4,23, do minimów na 4,2070 – a chwilami pozwala na 4,25 i więcej), o tyle na USD/PLN notujemy już 3,89. Świeca dzienna jest biała, wczorajsze minima wypadły nieco ponad 3,86 – i bardzo możliwe, że w tym roku nie dobijemy do 3,85, a tym bardziej – do 3,80. Z drugiej strony, okolica 3,9350-60 może być dość mocnym oporem.
I jeszcze ciekawostka: parę razy sugerowaliśmy, że może być tak, iż w razie większych perturbacji politycznych w Polsce, pogrożą nam palcem (tak jak po wyborach) zagraniczne agencje ratingowe. I faktycznie: Fitch ogłosił, że istnieją zagrożenia wiarygodności kredytowej naszego kraju, jako też i ryzyko dla klimatu inwestycyjnego. Firma zakłada niższy PKB Polski w 2015 (3,5 proc. r/r jako dynamika) niż ten, który przewiduje rząd (3,8 proc.), przyjmuje też, że deficyt budżetowy nie zakończy się na poziomie 2,8 proc., lecz dobije do 3 proc. Naturalnie o agencjach ratingowych mówi się różne rzeczy (delikatnie rzecz ujmując), ale nie ma rady – ich wpływ na rynki jest realny, nawet gdyby czasami ich deklaracje stawały się samospełniającą przepowiednią. A swoją drogą, od paru dni generalnie znów rośnie rentowność polskich obligacji 10-letnich, obecnie to 2,924 proc. (nawet jeśli w relacji do wczorajszego finału to lekki spadek). Wsparciem okazał się poziom 2,86 proc.