Puls rynku: Raporty codzienne
Amerykańskie banknoty
Wykres głównej pary walutowej testował dziś poziom 1,16 - tak więc był niżej nawet niż 13 lipca, kiedy udało mu się dotrzeć mniej więcej do 1,1610-15. Od wczoraj, gdy mieliśmy maksimum na 1,1745, amerykańska waluta sporo zarobiła. Z drugiej strony, po zaliczeniu dziennego dołka przyszło odbicie i popołudnie przechodzi w wieczór na poziomie 1,1645.
Opublikowane o 16:00 dane z USA nt. rynku nieruchomości, dotyczące pozwoleń na budowy domów i rozpoczętych budów, były rozczarowujące. Dolar po tych publikacjach został przeceniony, ale my z kolei nie przeceniajmy ich wagi - w istocie waluta traciła już wcześniej, bo dzienny dołek wykresu zaliczono o 14:00.
Ogólny obraz na wykresie pozostaje konsolidacyjny, wahania nie zawsze mają klarowne oparcie w fundamentach. Dziś mieliśmy optymistyczny przekaz p. Kudlowa, doradcy ekonomicznego Trumpa, który mówił, iż wzrost gospodarczy może osiągnąć poziom 4 proc. na kwartał lub dwa (w USA), a także, że pojawią się kolejne cięcia podatków. Z kolei sam Trump zapewnił, że pogłębiają się negocjacje z Meksykiem na temat odrębnej umowy handlowej, a później przyjdzie czas na Kanadę.
Nadal konsolidacja
Tak, jeśli chodzi o eurodolara, to nadal mamy tu obraz konsolidacyjny. Można się tu doszukiwać także trójkąta. Po jednej stronie mamy maksima: wczorajszy szczyt był niższy od dotychczasowego piku lipcowego (który rozegrano na 1,1790), a ten z kolei był poniżej maksimum z czerwca (1,1850). Po drugiej stronie mamy minima - stopniowo coraz wyższe. Linia po nich prowadzona jest właśnie testowana, bo oto schodzimy w okolice 1,1630-35.
Tak więc dolar jest teraz umocniony. Jeżeli nawet sądzić, że rezultat spotkania Trumpa z Putinem w Helsinkach oburzył rynki i krótkotrwale ograniczył zaufanie do dolara (vide wczorajszy skok pary w górę), to w takim razie oburzenie to opadło. Zresztą, ważniejsze jest to, że p. Powell, szef Fed, przedstawił wczoraj w Senacie USA optymistyczną wizję gospodarki i zasadniczo podtrzymał kurs na dalsze podwyżki.
Po prostu
Nie milkną echa spotkania Trumpa z Putinem w Helsinkach. Zachodni komentatorzy (w tym polscy) są bardzo rozczarowani postawą prezydenta USA, a nawet zirytowani nią i oburzeni. W ich oczach wygląda to tak: Trump przegrał, został potraktowany jak mały chłopiec, jak prosty kowboj, dobry w małomiasteczkowym rodeo, ale słaby w międzynarodowych rozgrywkach.
Niewykluczone, że tak to było, choć oczywiście we wczorajszych rozmowach można się doszukiwać także bardziej przemyślanej strategii ze strony Trumpa. To po prostu podział strefy wpływów: Trump daje do zrozumienia, że np. Ukrainę pozostawia w gestii Rosji, a i niekoniecznie też będzie wstawiał się za krajami takimi jak Polska. Kilka tematów pozostaje jeszcze nierozwiązanych, jak np. stosunek USA do Nowego Jedwabnego Szlaku.
Aspiracje aspiracjami, honor honorem, ale rozmowy Trumpa z Putinem przyniosły pewne wygaszenie napięcia, a to jest dobre. Tym niemniej eurodolar, jak się wydaje, biegnie własnym torem, realizując parcie ku górnym rewirom konsolidacji obowiązującej od połowy maja. Dziś rano mamy 1,1730, a startowaliśmy z okolic 1,17. Wyzwaniem jest przede wszystkim poziom 1,1790, ostatnio testowany - a w teorii może chodzić nawet o wyżej położoną strefę, ok. 1,1825 - 1,1850. Naturalnie można szukać tu jakiejś fundamentalnej podkładki: np., że po helsińskim spotkaniu rynek stracił zaufanie do dolara, ale zdaje się, że byłoby to trochę naciągane, a sama technika wystarczyłaby tak czy inaczej, zwłaszcza po odbiciu od 1,1615.
Tak było
Koncyliacyjna atmosfera na spotkaniu prezydenta USA Donalda Trumpa z prezydentem Rosji Władimirem Putinem powinna być w zasadzie uważana za czynnik studzący nastroje i pozytywny. Faktem jest jednak, że w oczach przeciwników Trumpa i przeciwników Putina spotkanie wypadło źle dla USA.
Rzeczywiście, jeżeli ktoś przyjmuje (a w głównym nurcie mediów i polityki tak się właśnie czyni) narrację, w której Rosja zajmuje prominentne miejsce w gronie "światowych diabłów", zaś USA mają - może nie zawsze, może nieudolnie, ale jednak... - pełnić rolę dobrego superbohatera, to z tej perspektywy spotkanie było niepokojące. Komentatorzy uznają, iż to jawny sukces szefa państwa rosyjskiego, że Trump biernie przyjmował jego narrację (w kwestii Ukrainy, Syrii czy prawdziwego lub rzekomego wpływu służb rosyjskich na amerykańskie wybory etc.).
Gdzie się budzimy?
Otóż budzimy się, przynajmniej jeżeli chodzi o wykres eurodolara, na poziomie 1,1685. Wczorajsze minima były niżej od tej wartości, mniej więcej przy 1,1650 - a maksima nieco wyżej. Co nas czeka?
O 14:30 mamy w programie dane o cenach importu i eksportu w USA, o 16:00 poznamy raport Uniwersytetu Michigan za lipiec. Jeśli chodzi o inne dane makro, nie związane z eurodolarem, to już o 6:30 przekonamy się, jak wypadła produkcja przemysłowa Japonii za maj.
Wczorajsze, tj. wczoraj opublikowane zapiski EBC miały wymowę mniej więcej taką: istnieją oczywiście pewne czynniki ryzyka i napięcia, związane głównie z tematem wojen celnych, niemniej podstawowa decyzja, aby ograniczyć, a potem zakończyć QE, to naturalny ruch, wpisujący się w generalnie dobre dane o rozwoju gospodarczym czy inflacji w Eurolandzie. Analitycy ING twierdzą np., że Draghi zdecyduje się na podwyżkę stóp co najmniej raz przed końcem swej kadencji - i że będzie to już we wrześniu lub październiku 2019.
Ile podwyżek?
Nie twierdzimy bynajmniej, że dzisiejsze słowa p. Harkera z Fed były przełomowe, albo też, że bardzo zaważyły na kursie eurodolara. Tym niemniej zawsze to jakiś pretekst do zagajenia dysputy czy przynajmniej przedstawienia obserwacji.
Otóż Harker powiedział, że nie obawia się o dojście inflacji do celu, a nawet jest gotów wesprzeć program czterech podwyżek stóp na ten rok, o ile inflacja faktycznie przyspieszy, np. do 2,5 proc. Z drugiej strony, jego bazowe podejście to trzy podwyżki - czyli dwie, które mamy za sobą, plus jeszcze jedna. Tak czy inaczej, wagę jego wypowiedzi umniejsza fakt, że nie głosuje w tym roku w FOMC.
Na rynkach świata
Cóż, o wszystkich rynkach mówić rzecz jasna nie będziemy. Wspomnijmy np. o eurodolarze, który wczoraj zaliczył najpierw wspinaczkę na poziom 1,1755, a potem zejście do 1,1670. Teraz mamy wartości niewiele wyższe od wczorajszych minimów.
Zdaje się, że wczorajszy ruch w górę był jedynie techniczną i spekulacyjną próbą rozegrania raz jeszcze górnych ograniczeń konsolidacji. Wykres nie doszedł jednak tak wysoko jak 9 lipca, zatem gracze zareagowali podjęciem innej strategii. Pojawiły się też rynkowe pogłoski, w sumie uzasadnione i bazujące na tym, co mogliśmy jawnie słyszeć w ostatnich tygodniach, iż w EBC nie ma pewności i zgody co do tego, co może oznaczać "przyszłe lato" jako czas, do którego na pewno nie zostaną ruszone stopy procentowe w Eurolandzie. To znaczy: czy oznacza to, że zostaną ruszone we wrześniu 2019 czy być może dużo później?